ORCZE OPOWIEŚCI #1 Tajemniczy KULT

– Ty śmierdząca skarpeto starego trolla…

Krzywił się pod nosem Rozpłat ubezpieczając tyły swego orczego kompana. Niestety nawet ciężkie i szczelne opancerzenie nie dało rady z przenikającym smordkiem bączurów, które niczym przebiegły skaven wymykały się na światło dzienne. Popołudniowa uczta była obfita w ser i fasolę, by nie zabrakło sił tej nocy.

Megawódź Zolgrok Niszczytwarz w trakcie wojennej kampanii przeciw Wolnym Ludziom uknuł prywatną misję. Nieopodal obozu w którym horda żelaznoszczękich tylko czekała na znak ostatniego wymarszu, znajdowały się ruiny zigguratu. Świątyni wzniesionej przez lokalnych wyznawców dziwnego kultu, o którym słyszało się w tych stronach jedynie legendy. Te głosiły o wyjątkowych artefakatch w postaci wszelkiego rodzaju egzotycznej broni używanej w obrządkach religijnych, jakości dotąd nie widzianej w tych stronach.

Opuszczając pod osłoną nocy linię frontu, zebrana w tym celu grupa zwiadowcza najbardziej zaufanych,
jeśli wśród orków możemy w ogóle mówić o zaufaniu, żelaznoszczękich właśnie przemierzała bagnisty, półmartwy las w poszukiwaniu owego znaleziska.

By misja nie rzucała się w oczy brygada orczych grabieżców podzieliła się na 3 oddziały

Oddział „TARCZA”
Prowadzony przez Megawodza dumnie zwącym się Zolgrok Niszczytwarz
, którego szeregi uzupełniała prywatna dwuosobowa żelaznoszczęka straż Rozdup i Rozpłat.

Oddział „MŁOT”
Na którego czele stał nieraz już stający w walce z Zolgrokiem orczy generał, waleczny wódz Obciach Krwawa Twarz wraz ze swoją obstawą. Nie przywiązywał nigdy specjalnej uwagi kim są jego orki. Berserkerskie zapędy generała sprawiały że często, w najlepszym wypadku jego żołnierze uciekali. W walce natomiast był nieocenionym szaleńcem, a sam plan nie zakładał powrotu wszystkich ochotników z misji.

Oddział „SZTYLET”
Którego trzon stanowili orczy bracia Krok, Mrok i Drok. Waleczni siepacze nie mający sobie równych na polu bitwy jako drużyna. Potrafili niczym piła tarczowa przedzierać się przez hordy wrogów, powalając wszystko na drodze furii swoich ostrzy.

– Milczeć Boby! Rzekł Niszczytwarz do zajmujących się swoimi bąkami strażników, wypatrując cel ich wędrówki.

Orcza banda dotarła do wejścia zgliszczy niegdyś tętniącego magią miejsca kultu. Z samych ruin czuć było jeszcze tlące się ognisko chłodnej energii przeszywające opancerzone karki zielonoskórych. Siepacze, generalne rozpoznanie. Generale znajdź miejsce ucieczki i jeśli to zasadzka, mają wpaść w wasze sidła. Wychowani w wojnie nie potrzebowali dokładniejszych rozkazów, a sam wódz nie marnując czasu kroczył dalej ze swą strażą głównym wejściem.

Postać nieznajomego zniknęła niczym rozpływająca się w powietrzu dusza. W tej samej chwili wszystkie wyjścia do świątyni zostały zablokowane przez kolce pułapki, na co poniektórych spoczywały jeszcze resztki ostatnich gości.

W rogu komnaty pojawiła się tajemnicza postać kultysty delikatnie osnuta dymem. Momentalnie zaaregował Rozdup ruszając dziką szarżą w kierunku nieznajomego.

Niewzruszona postać tylko czekała, aż naiwny ork zbliży się przede wszystkim w zasięg trującego, dymu wydobywającego się z kadzidła.

Opary proszku używanego do obrzędów, działały otępiająco. Najwidoczniej kapłani kultu przez lata praktyk byli odporni na jego działanie. Nie potrzeba było wiele wysiłku, by wykorzystać spowolnione ruchy opancerzonego woja i zadać szybko kilka śmiertelnych ran niepozornym acz śmiercionośnym wachlarzem ostrzy.

Dym zaczął wydobywać się ze ścian. Niszczytwarz zrozumiał, że nie znalazł się w komfortowym położeniu i ruszył z całych sił w kierunku wejścia, którego minięcia już podświadomie żałował. Kolczasta zapora zdawała się bardzo wytrzymała nawet jak na orcze standardy. Uderzając z impetem legendarnej szarży krzycząc WAAAGH! tylko wiszące łańcuchy i kości drgnęły nie robiąc wrażenia na zaporze.

Przed świątynią orczy wódz zauważył kolejnych skradających się nieproszonych gości.

Odziani w lekkie szaty niekrępujące ruchów, skradając się na miękkich nogach z gracją dzierżyli diamentowe wręcz ostrza. Wyglądające na niezniszczalne, nie zachęcały do spotkania, choć samo patrzenie na ich piękno było hipnotyzujące.

Wrogowie nie skradali się długo, gdy oddział braci Krok, Mrok i Drok wyskoczył z zarośli szybko kończąc żywot jednego z nich, dając odrobinę nadziei patrzącemu na pięknie wykonaną zasadzkę Megawodzowi.

W tym czasie oddział MŁOT znalazł słabe miejsce w jednym z wejść po przeciwległej stronie komnaty, szybko torując drogę dla akcji wsparcia. Kolcza brama runęła na ziemię unosząc kłęby kurzu które zawirowały razem z trującymi oparami siwego dymu.

Uwolniony dym uspał czujność oddziału MŁOTa, który momentalnie został otoczony przez kolejne ostrza które wyrosły z ciemności. Krawa Twarz zostawiając swych towarzyszy na pewną śmierć ruszył w berserkerskim szale na kultystę, u którego stóp spostrzegł ciało zielonoskórego kompana. Choć starał się wyostrzyć zmysły i przezwyciężyć reakcje chemiczne zachodzące w ciele sił starczyło mu jedynie na szybkie wdrapanie się po murze mając nadzieję, że uda mu się ostatkiem sił przeprowadzić atak.

Wykonania tego manewru raczej nie opisano by w podręczniku asasynów jako godnego naśladowania. Ostre kamienne zęby generała dały znać o sobie podczas okrzyku w trakcie ataku gdy uniósł nad głowę jeden ze swych jednoręcznych toporów by wykonać szybkie cięcie.

Po drugiej stronie topora stał jednak już asasyn z krwi i kości. Stojąc plecami do zamachowca odwrócił jedynie delikatnie głowę, by ukradkiem błysnąć złotym hełmem nie ujawniającym oczu, momentalnie uwalniając spod płaszcza uderzenie nogą z półobrotu.

Cios wbił się w klatkę piersiową rywala, pozbawiając go ostatniej ilości powietrza. Tracąc dech wraz z równowagą ostatnie przebłyski świadomości spędził w trakcie upadku z wysokości, który zwolnił go z obowiązków generała na tej misji.

Po drugiej stronie morderczego więzienia, które powoli stawało się grobowcem orków, nad zajętym z całych sił wyważeniem kolczastych krat Zolgrokiem, następne ostrze wyłoniło się z mieszanki cienia i dymu.

Zauważywszy to Rozpłat wdrapał z całych sił na półkę starając się szybko zakończyć żywot szczupłej finezyjnie szykującej się do ataku postaci. Długa włócznia, niczym przedłużenie jej własnego ciała, przypominająca bardziej obrzędową niż wojenną, wycelowana była prosto w głowę lidera.

Dwuręczny Topór zabłysł wysoko nad głową żelaznoszczękiego. Kultysta ukląkł zataczając łuk i zespolony ze swym orężem w mgnieniu oka podciął pewnego swego szukającego szybkiej zdobyczy wojownika.

Kręcąc salto w trakcie upadku z półki, starając się wylądować w miarę bezpiecznie na ziemi… orczy akrobata musiał zgłosić nieudane lądowanie prosto na jeżących się wszędzie kolcach.

Zataczając pełny obrót ostrzem, zabójca zamarł na moment oddechu w wyprostowanej pozycji by wymierzyć następne uderzenie. Celując ostrzem prosto w pierś wydawałoby się siejącej postrach i przerażenie orczej maszyny do zabijania, bez chwili wahania wykonał majestatyczny skok, godny najwyższych not na zawodach akrobatycznych, które mogłyby się nawet wydawać być częścią kultu.

Opadły z sił Zolgrok niezwyciężony, Zolgrok silny, Zolgrok przerażający, dziś nie zasłużył na żaden ze swych przydomków. Struty kadzią oraz zmęczony walką z nieożywionym przeciwnikiem, zauważył kątem oka błysk nad głową. Spojrzał w górę, a rozmazany obraz stawał się coraz bardziej klarowny. Na pierwszym planie z dymu wyłoniło się zaokrąglone ostrze na które już nie zareagował…

Widzący swego Megawodza najsilniejszej rasy, który padł bez trudu za zasiekami, bracia siepacze porzucili chęć kontynuowania misji uciekając w popłochu zostawiając te paskudne i tajemnicze miejsce.

Special Credits:

Artur Kasprzykowski (9 lat) za pomalowanie figurki Stormcasta oraz skopanie tyłków orkom 🙂
Sklep sklep.merfolk.pl za udostępnienie zgliszczy świątyni (Warcry – starter set)
Games Workshop za stworzenie Ironjawz do Age of Sigmar oraz Cypher Lords do Warcry i niesamowitego hobby.
Wasz friendly neighborhood Orc – Daniel Kasprzykowski

Warhammer, gry figurkowe, bitewne oraz RPG to niesamowite i wyjątkowe hobby. Składanie, klejenie, malowanie swoich armii by potem tworzyć im niezliczoną ilość przygód ograniczanych jedynie ilością many naszej wyobraźni 🙂

Dodaj komentarz